Wśród ludzi powołanych do wyzwolenia Kościoła chrześcijańskiego z mroków papieskiego nauczania i wyprowadzenia Kościoła na światło czystej wiary Marcin Luter stoi na pierwszym miejscu.
Jego ojciec był górnikiem, który ciężką pracą zarabiał na wychowanie syna. Trudy, niedostatek i surowa dyscyplina były szkołą, która przygotowała Lutra do misji jego życia. Jako osiemnastolatek wstąpił na uniwersytet w Erfurcie, gdzie zabrał się do studiowania dzieł najlepszych autorów. Stale przy tym pamiętał o swej zależności od Boga i każdy dzień rozpoczynał modlitwą.
Pragnienie uwolnienia się od grzechów i pojednania z Bogiem sprawiło, że wstąpił do klasztoru. Tam wykonywał najcięższe prace i żebrał. Nauczono go, że te upokorzenia są konieczne dla zbawienia. Najwięcej radości dawało mu studiowanie Biblii, którą tam znalazł przykutą łańcuchem do klasztornej ściany. Nieustannie starał się własnymi uczynkami uzyskać przebaczenie grzechów, jednak ani surowość klasztornego życia, ani posty, nocne czuwania czy biczowanie się nie dawały mu poczucia uwolnienia od grzechu. O tym etapie swojego życia napisał później, że gdyby trwał w tym dalej, umartwiłby się na śmierć.
Kiedy już Lutrowi zdawało się, że nie ma dla niego nadziei, ktoś poradził mu, aby przestał wciąż rozmyślać nad wiecznym potępieniem za grzechy, a skierował wzrok na Jezusa, Zbawiciela, który je przebacza. Te słowa wlały w serce Lutra pokój.
Otrzymawszy święcenia kapłańskie, Luter został profesorem uniwersytetu w Wittenberdze. Studiował Pismo Święte w językach oryginalnych, prowadził wykłady z Biblii i głosił Słowo Boże z ambony. Jego elokwencja przyciągała słuchaczy, a gorliwość wzruszała serca. Wciąż jeszcze był wiernym synem Kościoła rzymskiego.
Aż udał się w pieszą pielgrzymkę do Rzymu. Tam jednak wszędzie spotykał sceny, które napełniały go zdziwieniem i przerażeniem. Widział, że grzech panuje wśród wszystkich warstw duchowieństwa — nieprzyzwoite żarty, bluźniercze zachowanie, rozwiązłość, profanacja świętości. „Jeśli istnieje piekło, to z pewnością Rzym jest na nim zbudowany; jest on otchłanią wydającą na świat każdy rodzaj grzechu” — pisał później.
Gdy pewnego dnia na kolanach nabożnie wspinał się po tak zwanych schodach Piłata, aby zgodnie z obietnicą papieża otrzymać odpust, usłyszał w sercu głos: „Sprawiedliwy z wiary żyć będzie” (Rz 1,17). Zrozumiał wtedy swój błąd polegania na własnych uczynkach w celu osiągnięcia zbawienia. Liczy się jedynie wiara w zasługi Chrystusa.
Po powrocie z Rzymu został mianowany doktorem teologii. Uroczyście sobie wtedy postanowił, że będzie głosić jedynie Słowo Boże, a nie nauki papieskie. Chrześcijanie nie powinni jego zdaniem przyjmować żadnych nauk oprócz tych, które oparte są na autorytecie Pisma Świętego. Słowa te, zawierające żywotną zasadę reformacji, uderzały w podstawy papieskiej władzy.
Luter odważnie zaatakował spekulatywne, sprzeczne z Biblią nauki scholastyków, filozofów i teologów. Umysły słuchaczy kierował ku wiecznym prawdom głoszonym przez proroków i apostołów. Lecz światłość i ciemność nie mogą istnieć ze sobą w zgodzie. Między prawdą a błędem toczy się nieustanna walka. Nadszedł właśnie czas, gdy reformator miał rozpocząć swoją walkę.
Kościół katolicki uczynił z łaski Bożej przedmiot handlu. Pod pozorem zbierania funduszów na budowę kościoła św. Piotra w Rzymie na polecenie papieża publicznie sprzedawano odpusty za grzechy.
W przeddzień Wszystkich Świętych, 31 października 1517 roku Luter przybił na drzwiach kościoła w Wittenberdze 95 tez przeciw odpustom. Zdeklarował, że następnego dnia będzie gotów ich publicznie bronić…
Oprac. Olgierd Danielewicz
Opracowano na podstawie: Ellen G. White, Wielki bój, Warszawa 2015.