„A gdy się wybierał w drogę, przybiegł ktoś, upadł przed nim na kolana i zapytał go: Nauczycielu dobry! Co mam czynić, aby odziedziczyć żywot wieczny? (Mar. 10,17).
Oto mamy człowieka, który polega na uczynkach. A miał liczne towarzystwo. W Ewangelii Jana, w rozdziale szóstym, czytamy o całej grupie ludzi, którzy przyszli i zapytali: „Cóż mamy czynić, aby wykonywać dzieła Boże?” Jezus odpowiedział: „To jest dzieło Boże: wierzyć w tego, którego On posłał” — od razu zwracając ich uwagę nie na uczynki, ale na kontakt duchowy.
Wspomniany na początku człowiek powiedział: „Nauczycielu dobry! Co mam czynić?” A On odpowiedział mu: „Czemu mię nazywasz dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko jeden Bóg. A jeśli chcesz wejść do żywota, przestrzegaj przykazań”. Oj! I tu mamy problem. Wygląda na to, że Jezus stara się pchnąć w kierunku zbawienia przez uczynki.
Jezus wiedział, że nikt nie potrafi o własnych siłach przestrzegać przy- kazań. Wiedział, że za przestrzeganie przykazań nie dostaniemy się do nieba. Powiedział jednak: „Jeśli chcesz wejść do żywota, przestrzegaj przykazań”. Młody, bogaty człowiek zapytał: „Których?” Jezus rzekł: „Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij” i tak dalej. Wówczas młody człowiek powiedział: „Tego wszystkiego przestrzegałem od młodości mojej; czegóż mi jeszcze nie dostaje?” Mamy tutaj obraz człowieka, polegającego się na swym postępowaniu. Oto człowiek prowadzący dobre życie. Nigdy nie myśli o czynieniu czegokolwiek złego. I wtedy Jezus objawia mu, o co naprawdę chodziło. Wtedy Jezus mu rzekł: „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, (…) potem przyjdź i naśladuj mnie”.
Nie zawsze Jezus tak wprost mówił do ludzi, którzy poszukiwali prawdy. Prawdę mówiąc, Jego wypowiedzi były zazwyczaj bardziej złożone, ale nie mówił tak po to, aby pokazać swą inteligencję. Działo się tak, ponieważ posiadał mądrość od Ojca i był z Ojcem w łączności.
Co mam uczynić, aby mieć żywot? Zachowuj przykazania. Czyniłem to. O, naprawdę? Pozwól, że dodam ci jeszcze jedno. A gdy dodał to jeszcze „jedno”, człowiek ten zwiesił głowę i zaczął wiercić czubkiem sandała w ziemi. Jezus starał się mu pokazać, że z pozoru był on silnym człowiekiem, odnoszącym sukces, szczycącym się swym postępowaniem moralnym, ale wewnątrz był pusty. Był bezradny.
A więc to jest miejsce, do którego musi dojść każdy z nas, gdy przyjdziemy szczerze do Chrystusa. Musimy przyznać, że jesteśmy bezradni w czynieniu czegokolwiek o własnych siłach, chyba że zrezygnujemy z wszelkich prób dokonania czegokolwiek bez Chrystusa i przyjdziemy do Niego takimi, jakimi jesteśmy.
Morris Venden